Witajcie, dzisiaj chce Wam troszkę opowiedzieć o moich narzędziach
tortur do włosów :).
Na początku dwie szczotki a raczej jak ja to nazywam „zgrzebełka”. Jedną
kupiłam w sieci o ile pamiętam za jakieś 5zł. Drugą dostałam.
1)Ta szczotka ma rzadko rozmieszczone ząbki i „dzyndzelek” do
jej trzymania.
2) Druga to już taki lepszy mercedes od tej pierwszej. Posiada
anatomiczny kształt, jest lekko wygięta do środka. Ma gęsto rozmieszczone ząbki
i wygodny uchwyt na palce.
Obie są bardzo sobie chwalę. Używam ich najczęściej do normalnego
czesania włosów i masażu skóry głowy. Łatwo jest je utrzymać w czystości.
Płucze je wodą praktycznie co dziennie a raz na jakiś czas odkażam.
3) Drugie cudo to mały grzebyczek. Służy mi najczęściej do
robienia przedziałka. Raz, dwa i po sprawie. Szybko go można wyczyścić.
4) Ten oto grzebyk zakupiłam stosunkowo niedawno. Przeczesuje
nim podsuszone włosy.
5) Ostatnią rzeczą i chyba najciekawszą to dermaroller.
Tak,
używam tego produktu do skóry głowy. To urządzenie jest bardziej znane jako
produkt do masażu ciała lub twarzy. Ja używam go wtedy kiedy umyję głowę a
przed nałożeniem jakiejś wcierki. Obecnie zawiesiłam ten proceder, ze względu
na całkowicie inną pielęgnację moich włosów. Jednak dosyć dobrze sprawdzał się
w takiej roli. Oczywiście urządzenie odkażałam przed i po takim zabiegu.
Moje igiełki mają 0,5mm.
Pamiętajcie w zimniejsze dni noście czapki i dbajcie o skórę
głowy bo to tam wszystko się zaczyna.
Pozdrawiam
iKa
To prawda, skóra głowy jest bardzo ważna. A pierwsze szczotki ciekawe. Ja sobie bardzo chwalę miniaturę (dosłownie) szczotki Denmana
OdpowiedzUsuń